Park Szczęśliwicki
Jest ciepły, wiosenny wieczór. Zieleń trawy powoli gaśnie w zachodzącym słońcu, zmieniając się w granat, a Górka Szczęśliwicka zapełnia się rozchichotanymi grupkami studentów, trzydziestolatkami narzekającymi na pracę w korporacji i wpatrzonymi w siebie zakochanymi parami. Rozkładają koce albo siadają na trawie, niektórzy otwierają piwo, słychać poważne rozmowy, romantyczne wyznania, śmiechy i pełną zadumy ciszę z tych miejsc, gdzie na moment zajęto się kontemplacją odległych biurowców, które niebawem staną się jedynymi jasnymi punktami na niebie. Z tej odległości wydają się ciekawym i niegroźnym elementem krajobrazu, na który nawet przyjemnie popatrzeć z myślą, że ma się przed sobą coś światowego, co mogłoby zostać uwiecznione na puzzlach z tysiącem elementów i być potem sprzedawane w jakiejś znanej sieci sklepów. Kiedy siedzi się na planecie zieloności i z daleka obserwuje się inny świat, w któym bywa się tylko przejazdem i od którego każdego wieczoru można odpocząć, pojęcia typu ,,Mordor" czy ,,betonowy świat" tracą coś ze swej negatywnej wymowy. Przez jeden z biurowców przewija się widoczny nawet z tej odległości napis ,,Kocham Warszawę". I tak zapada noc...

Koniec rozdziału czwartego.

Komentarze

Popularne posty